(kliknij by powiększyć)
CANNA
~*~
Imię: Canna
(Właściwie Cannelle Arnica de la Berre, imię jako dziwny grymas
rodziców nigdy nie spotkał się z aprobatą klaczy, dlatego skróciła je dla
własnego udogodnienia)
Wiek: Przestała liczyć.
Pochodzenie: Głęboko w górach.
Historia: Długa i zawiła z czasem winna ją po kawałku odkrywać przed
zainteresowanymi.
Miejsce w hierarchii: (samozwańczy) alchemik.
Zdolności: Bardzo duża wiedza z zakresu zielarstwa, alchemii i sztuk
powiązanych.
~*~
Aby poznać Canne trzeba po prostu
się z nią spotkać | Jest charakterystyczna i jedyna w swoim rodzaju, prawie
nigdy nie powie Ci prawdy jeśli uzna, że jest zbyt przyjemna lub może wywołać
niekontrolowany wzrost ego u rozmówcy | Posiada niesamowitą wiedzę, którą wręcz
się chwali | Jest samolubna, egoistyczna i pyszna, zna swoją wartość i nie ma
zamiaru jej umniejszać zwłaszcza w przypadku bojaźliwych, słabych i nadmiernie wesołkowatych
koni | Stwarza wrażenie niedostępnej i chłodnej, jednak uwielbia towarzystwo | Jej metody są dość często niekonwencjonalnie
i nie boi się poświęcić czegoś cennego dla sprawy | Nie wiąże nici przywiązania uważając,
ją za zbędną kotwicę która tylko ciągnie w dół | Czy Ci pomoże? Na pewno nie za darmo, jednak spróbuj bo zawsze jest
skora udzielić kilku rad jeśli ją o to poprosisz | Jest świetnym obserwatorem, dość
szybko szufladkując osoby pod odpowiednie rubryki | Błyskawicznie się przekonuje jak i zniechęca | Cholernie szczera, nie zachowuje zdania o innych tylko
w swoich zawiłych myślach | Uwielbia straszyć i opowiadać baśnie/ legendy | Ma dziwną umiejejętność przyciągania leśnych zwierząt, które najczęściej żerują i zakładają siedliska w bliskim sąsiedztwie, czego wręcz nie znosi |
Czego zatem nie lubi?
Prawie wszystkiego - gryzoni, niezapowiedzianych wizyt,
słonecznej pogody, owadów, odgłosu rzeki, hukania sów, stukania dzięcioła, szumu wiatru, łamanych gałązek, długich przemówień etc. Ma wyczulony słuch, jako że wzrok nieco szwankuje. Nie wiadomo czy to ze
starości czy z własnej winy (podczas nabywania alchemicznego doświadczenia, często kosztem własnego zdrowia), Nie lubi negatywnych komentarzy na swój temat, mimo że sama rozsiewa
je dookoła. Jest po prostu starą zrzędą, która łatwo się irytuje. Coś co jej się
dzisiaj podoba jutro może stać się obiektem zażenowania.
Czy jest coś co lubi..?
Jedyną rzeczą, którą lubi i która się u niej nie zmieni jest jej charakter sroki. Przygarnia wszystko, czy znalezione czy kradzione, nie ma
znaczenia. Chomikuje wszystko do swojej położonej blisko terenów stada
jaskini. Głównie interesuje ją kunszt
ludzki, dlatego jaskinia mieni się blaskiem odbijanym od medalików, wisiorków
czy talizmanów wykonanych ręką ludzkich szamanów, z których sama Canna głośno
szydzi i zarzuca brak profesjonalizmu.
Dlaczego samozwańczy alchemik?
Nigdy nie bawiła się w struktury, hierarchie i stadne
relacje, wiedziała, że nie należy do osób, które skoczą w ogień za członkiem
stadnej rodziny. Zwykle osuwała się w cień, dlatego w żadnym stadzie długo nie wysiedziała.
Gdyby nie nić znajomości z przodownikiem stada, pewnie dalej samotnie kroczyła
po tym padole. Na własną odpowiedzialność miesza zdobyte zioła i kombinuje z
psychoaktywnym działaniem niektórych roślin. Często miesza naukę z magią,
doświadczenie z ciekawością przez co zdobywa coraz więcej nowych umiejętności o
których nikt nie jest wstanie pomyśleć.
Cechy charakterystyczne: brunatna sierść i jasne włosie grzywy i ogona. Często nosi wplecione naturalne elementy przyrody: różnego rodzaju pióra, kamyki, czaszki, rogi, pazury itd. Błękitne, bardzo jasne ślepia zdają się tworzyć jedną plamę, w której nie można wyróżnić poszczególnych struktur oka.
Powiązania?
- Harrisona zna od dzieciaka i lubi z nim plotkować na temat stada, chociaż traktuje go często dość oschle. Kotka Lucent, która posiadała umiejętności imponujące Cannie umiała dość łatwo dogadać się z zapyziałą klaczą. Kotka poprosiła by szamanka miała oko na niesfornego ogiera, którego kiedyś w chwilach choroby przyprowadziła do jej nory. Prośba spotkała się z krótkim prychnięciem ze strony klaczy, jednak kontakt z Harrisonem utrzymują do dziś.
- Rineri – młodszy brat Canny (z innego ojca) nie zajmuje według niej ważnego miejsca w biografii. Mały pędrak, którego historia przeplata się wzajemnie z historią klaczy. Zawdzięcza mu parę sytuacji, jednak za żadne skarby się do nich nie przyzna. W rzeczywistości Canna ma wiele rodzeństwa, jednak nigdy nie przywiązywała wagi do swojej rodziny dlatego też nie umiałaby wymienić imion żadnego z braci czy sióstr. Rinieri ma zatem u niej zarówno ‘wtyki’ jak i przez ten fakt jest bardziej piętnowany przez nią samą. Wie, że stanowi łakomy kąsek dla wrogów, których Canna zdążyła sobie narobić podczas swojego długiego życia. Stanowią wobec siebie dwa światy, niczym ogień i woda, dlatego tym bardziej irytuje to Canne, zwłaszcza że młodzik postanowił powędrować za nią
OD AUTORKI:
`Chętna na wątki i powiązania, głównie siedzę na chacie i pod KP, jednak kontakt gg dla chętnych również mogę podać.
`KP napisane trochę na szybko by móc rozpocząć gre w komentarzach i by każdy miał wzgląd w jej charakter, który tak naprawdę pozna się podczas wątkowania
`Może ulec zmianie.
Szeroki uśmiech nie znikał z jego pyska już od dłuższego czasu. Karosz maszerował sprężystym krokiem w stronę jaskini zamieszkanej przez jego ulubioną alchemiczkę śmiejąc się w duchu z tego, do czego to doprowadziły jej zapędy na srokę-złodziejkę. Z pyska zwisał mu bowiem rzemień na końcu którego majtał się pozornie uroczy, wyrzeźbiony w połyskującym kamieniu koń. Był to jednak pozór, bo gdy mu się lepiej przyjrzeć jego uszy wcale nie były mylnie długie, tylko tuż obok z nich znajdowały się starannie wyrzeźbione nogi a chrapy miniaturki były szeroko rozwarte. Zresztą wystające z pyska talizmanu zębiska wcale nie polepszały odbioru przedstawionego demona. Harry jednak doskonale wiedział na kogo patrzył i kiedy tylko znalazł ową błyskotkę zawieszoną na gałęzi jednego z jesionów rosnących w górskiej przełęczy skierował swoje kroki w stronę jaskini Canny.
ReplyDelete-Moja droga, doigrałaś się! Ludzie chyba w końcu zaczęli się czegoś bać.- Zaśmiał się pogodnie "parkując" swoje ciało na skraju przywłaszczonej sobie przez szamankę polany. Wolał nie ryzykować wchodzeniem na nią bez jej wiedzy... Ostatnie halucynacje zafundowane przez jej pułapki przed nieproszonymi gośćmi nadal przyprawiały go bowiem o dreszcze.
Ogier już od kilku dni poszukiwał swej siostry wśród terenów stada, do którego dołączył, gdyż czuł że to właśnie tutaj się zatrzymała. Pragnął powitać ją serdecznie, jednak wciąż tracił orientację. Minie jeszcze kilka dni, zanim młody samiec przyzwyczai się do tutejszej przyrody i rozpocznie rolę zwiadowcy, jaką obiecał obrać sobie w stadzie. Nagle natrafił na poszlakę. Zniżył łeb uważnie przyglądając się kształtowi śladów pozostawionych przez właściciela. Natychmiast ruszył kłusem, zgodnie z tropem prowadzącym go najprawdopodobniej do jego siostry. * / Rinieri
ReplyDelete