Wednesday, 17 June 2015

Little love a little sympathy...


Collete
Slipping through my fingers all the time I try to capture every minute The feeling in it...
| Źrebię | Parę miesięcy | Sierota | Samotna | Zwykły członek stada | Trafiła tu przypadkiem | Zabłąkana | Samowolka | Urwis | Utrapienie | Wesoła | Zagubiona | Wszędzie jej pełno |  Trzeba dobrze jej pilnować | Dziecinna | Szuka Opiekuna, a raczej niańki | Pełna energii | Nie potrafi wysiedzieć w jednym miejscu | Ciekawska | Ciągnie ją do innych osób | Zaczepa | Wiecznie głodna | Tendencja do wpadania w tarapaty | Jeszcze musi wiele się nauczyć | Miss gracja | Często ląduje na ziemi | Potyka się o własne kopyta | Męcząca | Natrętna | Rozgadana | Przylepa | Potrafi chodzić w kółko za jedną osobą, która podpadnie jej do gustu | Nie lubi się nudzić | Męczy innych, gdy jej się nudzi | Nieporadna | Non stop głodna | Brak taktu | Zafascynowana światem | Śmiała | Mówi lub robi to co myśli nie zastanawiając się nad konsekwencjami | Denerwująca | Słodka | Urokliwa | Nieźle dogaduje się z innymi | Nieznana rasa | Nieznane moce | Dopiero odkrywa siebie | Oczy czarne niczym węgielki | Ciekawe umaszczenie | Nietypowy wygląd | Czarna grzywa | Wieczorami szybciej się się męczy |
(c

~*~
KP jeszcze pewnie rozbuduje później.
Kontakt: na flashu będę pojawiać się od czasu do czasu, na gg natomiast jestem praktycznie non stop (gg: 19359603).

4 comments:

  1. Jeśli na terenach należących do Marzycieli chciało się uciec od upałów, najlepszym miejscem był las. Ciągnący się całymi milami, położony na południu od kotliny służącej za główną polanę, bór był w południowych godzinach oazą spokoju. Dlatego Harrison właśnie tam skierował swoje kroki i ukryty w cieniu drzew zabrał się za swoje ulubione zajęcie - rozmyślanie.
    Nie uszedł zresztą daleko, kiedy jego uszu dobiegł delikatny szelest niosący się zza krzaków. Stawiając uszy na sztorc i wyprężając pierś powoli skierował się w stronę dziwnego szelestu. Jak niosła legenda w tych stronach mieszkał pewien lubiący figle faun... Jeśli to faktycznie był on, całe to spotkanie mogło się różnie skończyć.
    Stawiając wszystko na jedną kartę Harry wetknął łeb między gałęzie i stanął jak wryty. Zamiast fauna dostrzegł bowiem źrebaka i nie bardzo wiedząc co zrobić stał tak z głową w krzakach i niezwykle głupim wyrazem pyska.

    ReplyDelete
  2. Cóż, tu wiele mówić... Odkąd sam dorósł na tyle by sięgać gałęzi z jabłkami nie miał zbyt wielu okazji do obcowania ze źrebiętami. Dlatego właśnie przez dobrą chwilę zapomniał języka w gębie i kiedy to Collete odezwała się jako pierwsza poczuł się jeszcze głupiej. Jakże to żeby klaczka to jemu pierwszemu mówiła dzień dobry! Jako szanujący się dżentelmen to sam powinien się przedstawić i zapytać czy nie potrzebna jest jego pomoc. Szybko się zreflektował i nieco zażenowany kuląc uszy skłonił się nieznacznie (co musiało wyglądać komicznie bo przecież nadal tkwił do połowy w krzaku).
    -Witam uprzejmie, młodą damę.- Uśmiechnął się nieznacznie.- Nie spotkałem się jeszcze z rasą koni mieszkających w krzakach, więc śmiem twierdzić, że nie jest to panienki dom.- Wyznał i zdecydował, że lepiej będzie jeśli jednak ruszy się albo w jedną albo w drugą w stronę. Wycofał się więc powoli z zarośli i poczekał z nadzieją, że i jego towarzyszka uczyni to samo.
    Zdawał sobie oczywiście sprawę z tego, że rozmawia z nią jak z dorosłą klaczą, ale naprawdę nie miał podejścia do dzieci.
    -Może mogę jakoś służyć asystą?- Dopytał się jeszcze uprzejmie i kłaniając raz jeszcze dodał. -Jestem Harrison, ale panienka może mi mówić Harry.

    ReplyDelete
  3. -Masz absolutną rację. Mieszkanie w krzakach to dziwny pomysł, nie wiem skąd mi przyszedł do głowy... Może wszedł mi lewym uchem jak nie patrzyłem?- Przekrzywił nieznacznie łeb zastanawiając się nad taką możliwością po czym uśmiechnął szeroko do młodej klaczki.
    -Służyć asystą to znaczy pomóc. Skoro nie mieszkasz w krzakach to znaczy, że gdzieś niedaleko powinno być Twoje stado. Wiesz jak do niego trafić?- Zagadnął po chwili marszcząc nieznacznie brwi. Mała nie wyglądała na kogoś kto od dawna był sam. Owszem, może była troszkę zbyt chuda, ale to raczej wynikało z wyjątkowo szybkiego tempa rośnięcia u źrebaków a nie braku pożywienia. Niemniej jednak czuł się zobowiązany pomóc tej małej jeśli była taka potrzeba. Kiedy się przedstawiła kiwnął głową na znak, że zapamięta sobie to imię.
    -Miło mi Cię poznać, Collete.- Zapewnił.

    ReplyDelete
  4. -Oczywiście, że nie mają! Tylko jakiś głuptas mógłby tak pomyśleć!- Parsknął a propos pomysłów z nogami. Zresztą uśmiechnął się też pod nosem, bo po chwili wyobraził sobie to cudaczne stworzenie jakim mógłby być chodzący pomysł. Szybko jednak spoważniał, bo przecież jego słowa sugerowały, że on sam jest głuptasem. -Dlatego ja sobie tylko żartuję!- Zapewnił całkiem serio po czym kiwnął łbem.
    -Tak, jeśli tylko mogę to chętnie Ci pomogę. Oh... Skoro nie wiesz, to może być trochę trudniej.- Przyznał i zamilkł na chwilę by przeanalizować sytuację. Widząc wkradającą się małej nerwowość uśmiechnął się uspokajająco.
    -Wiesz co? Możemy się pobawić w detektywów. Wystarczy, że powiesz mi jak wyglądały tereny Twojego stada i może uda nam się je znaleźć. A jeśli nie to zawsze możesz zostać na jakiś czas tutaj... Twoja rodzina pewnie już Cię szuka a tutaj rosną wyborne poziomki.- Przyznał mówiąc dość szybko. Sam nie bardzo wiedział jak się zachować przy źrebaku i przede wszystkim nie chciał by mała się rozpłakała. W pocieszaniu bowiem prawie zupełnie nie miał doświadczenia.

    ReplyDelete